Mercure Zamość Stare Miasto – prawie jak butikowy hotel

Kolejnym punktem wycieczki po wschodniej części kraju był Zamość. Po sporych przebojach z przejazdem naszym ukochanym przewoźnikiem kolejowym jakim jest PKP Intercity udało się dotrzeć do celu.
Zatrzymaliśmy się w Mercure Zamość. Hotel ten znajduje się w starej, zabytkowej kamienicy na rogu rynku. Sama bryła budynku jest imponująca. Ładnie odnowiona i oświetlona elewacja nadają mu przyjemny klimat. W hotelu znajdziemy sale konferencyjne, bar, restaurację, salę fitness, liczne korytarze i dwa dziedzińce – na jednym z nich w sezonie letnim organizowane jest kino pod chmurką. Bardzo fajny pomysł, szkoda, że nie udało mi się zahaczyć o seans 😉
Ze względu na status otrzymaliśmy upgrade do apartamentu, który okazał się być bardzo przestronny. Okna w salonie miały widok na rynek natomiast z sypialni można było oglądać uliczkę prowadzącą do hotelu. Przyjemnie piło się piwo siedząc na parapecie i oglądając jak żyje miasto.
Apartament składał się z przedpokoju z dużą szafą i toaletą, salonu z telewizorem, dużym stołem oraz sypialni z łazienką (gdzie była wanna i kabina prysznicowa).
Same pomieszczenia niestety były trochę wysłużone i widać było upływ czasu. Ponadto urządzone kompletnie nie w moim guście, ale o nim się nie dyskutuje. Na tle całego apartamentu bardzo ubogo i smutno prezentowała się łazienka. Widać, że upływ czasu i to co łazienka widziała mocno nadszarpnęło ją (nawet suszarka odmówiła już posłuszeństwa).
Warto zaznaczyć, że apartament w odróżnieniu do innych pokoi posiadał dwa klimatyzatory, które bardzo się przydały podczas sierpniowych upałów. Ciężko wymagać, aby hotel ten był w pełni klimatyzowany ze względu na jego architekturę – zabytek.
W ramach kolacji zamówiliśmy po żurku oraz wykorzystaliśmy otrzymane vouchery. Dostępna była specjalna karta z drinkami, więc wybór padł na Upgrade (polecam!). Natomiast sam żurek był ok, uczciwa kiełbasa (z mięsa), na zakwasie, a do tego pieczywo. Innych dań prócz śniadania nie próbowaliśmy ze względu na brak burgerów oraz trochę zbyt wysokie ceny jak na Zamość.
Śniadania zaskoczyły nas pozytywnie. Spory wybór produktów jak i na ciepło i zimno, do tego strefa fit z jogurtami naturalnymi, owocami itd. Czego mi brakowało w Hiltonie.
Jak już wcześniej wspomniałem w hotelu dostępna jest sala fitness. Można z niej korzystać całą dobę i tłumów tam nie uraczymy. Ba! Nawet obsługa się zdziwiła jak mnie tam zobaczyła. I szczerze mówiąc to się jej nie dziwie. Samo pomieszczenie jest bardzo spore, ale urządzone bez pomysłu. Brak bieżni, hantli, ławki. A zastany sprzęt pozostawiał wiele do życzenia, w tym nienaoliwiony atlas, który podczas korzystania niemiłosiernie ‘płakał’.

 

Podsumowując, spokojnie ten hotel mogę polecić podczas podróży do Zamościa. Z zewnątrz idealnie wpasowuje się w klimat miasta. W środku też do niego nawiązuje, ale widać mocny upływ czasu.
Sama obsługa stara się być niewidoczna, co jednym może pasować, a innym przeszkadzać. Trzeba mieć na uwadze, że pokoje będą wysłużone, ale rekompensuje to widok z okna (o ile nie dostaniemy widoku na dziedziniec). Warto też zaznaczyć, że w hotelu są pokoje z balkonami wychodzącymi na Rynek Solny. Nie będziemy zawiedziemy posiłkami w restauracji. Co tu więcej pisać. Trzeba pojechać 🙂

Możesz również polubić

Dodaj komentarz