Mercure, który rozczarował – Warszawa

Będąc w Warszawie zatrzymaliśmy się w Mercure Warszawa Airport. Lokalizacja obiektu sprawia, że bardzo łatwo i szybko można dostać się do warszawskiego lotniska. Ok. 5 min spacerem znajduje się stacja kolejowa, z której szybko dotrze się na Okęcie. Natomiast trochę czasu zajmie podróż do centrum stolicy. Na plus częstotliwość kursowania tramwajów. Dosłownie jeden za drugim.

Hotel posiada restaurację (czynna do 22…) bar oraz sale konferencyjne. W ramach posiadanego statusu w programie Le Club Accorhotels zameldowaliśmy się przed rozpoczynającą się dobą hotelową. Niestety nie otrzymaliśmy upgradu pokoju, ponieważ wg obsługi pokoje o wyższym standardzie nie były dostępne (na stronie internetowej była możliwość zarezerwowania tego typu pokoju).  Podczas meldunku został wręczony voucher na drink powitalny, który można było wymienić na małe piwo lub lampkę wina.

Pokój był przestronny z dużą łazienką, która posiadała okno. Do użytku Gościa był dodatkowo ekspress na kapsułki  oraz możliwość indywidualnego sterowania klimatyzacją. W lodówce czekała butelkowana woda (uzupełniana codziennie). Nie było mini barku.

Po chwili do pokoju zapukała obsługa przynosząc upominek oraz list powitalny. Miło, że upominek uwzględniał dwie osoby. Natomiast szkoda, że był bardzo słabej jakości. Babeczka z lidla (nie ujmując Lidlowi 😉 ) oraz śliwka, a do tego list… Chyba ktoś w hotelu zgubił odpowiednie nożyczki 😉

Ze śniadań w hotelu nie korzystaliśmy, natomiast jakość restauracji sprawdziliśmy zamawiając dwukrotnie burgery do pokoju. Sam burger był przeciętny, bez fajerwerków. Nie był zły, ani rewelacyjny, dla którego chciałoby się tu wrócić. Za pierwszym razem, dołączona sałata nie została za dobrze wypłukana i między zębami zgrzytał piasek. Za drugim razem wszystko było ok.

Z hotelu wymeldowaliśmy się dopiero o 17tej, za co dziękuję obsłudze J